Muzyka

piątek, 14 sierpnia 2015

Księga I, Rozdział VII

Co to za dziewczyna?
Stoi między ludźmi, uśmiecha się, udaje, że wszystko jest w porządku. Śmieje się z żartów i jest duszą towarzystwa. Ma przyjaciół... Ma złociste włosy, które okalają jej zarumienioną twarz. Jej niebieskie oczy patrzą na wszystkich z ufnością i nadzieją, że to nie jest sen. Śnieżnobiała suknia sprawia, że wyglada jak księżniczka z bajki.
Ale to nie jestem ja...
Jedną decyzją zmieniłam całe swoje życie. I mimo że nie rozumiem pewnych rzeczy, a cały ten świat wydaje mi się obcy - to i tak będę podążać tą ścieżką. Ludzie, których do tej pory spotkałam, chcą za wszelką cenę mi pomóc. Czuję ich uśmiech, ich miłość, ich pozytywne wibracje.
Fakt, że Mrok przedostał się do mojego ciała i czai się w zakamarkach mojego serca napawa mnie lękiem. Wiem, że jeśli mu się poddam, to cała nasza planeta może na tym bardzo ucierpieć. Ale to nie wszystko. Lodowe Olbrzymy są do wszystkich wrogo nastawione. Jeśli ich nie przekonam do tego, kim jestem, cały świat czeka zagłada...

***

Wychodzę z komnaty z powagą wypisaną na twarzy. Nie mogę im pokazać, jak bardzo się boję. Dostałam od Natashy czarny kombinezon z logo T.A.R.C.Z.Y. Nie przywykłam do noszenia takich ubrań, ale nie mam innego wyjścia. Jeśli mamy wygrać, muszę się dostosować do planu.
W sali głównej wszyscy na mnie czekają. Loki wychodzi mi naprzeciw i wyciąga w moim kierunku dłoń.
- Pani - mówi z uśmiechem, a ja podaję mu rękę. - Obiecuję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
Kiwam głową i podążam za bogiem w kierunku portalu. Jack niemrawo wlecze się za nami. Wydaje się byc czymś ewidentnie rozdrażniony.
Podróż przez portal trwa krótko. Kiedy docieramy na miejsce, uderza we mnie gwałtowny wiatr, oślepiając mnie. 
- Trzymajmy się razem! - krzyczy Steve, ale nie jestem w stanie ożenić, z której strony. Loki mocniej zaciska palce na mojej dłoni i przytula mnie do siebie. Oddaję jego uścisk i stoimy tak, dopóki wiatr nie łagodnieje. 
- Jack! Zrób z tym coś! - wrzeszczy Loki tuż nad moim uchem. - Bo nas stąd zwieje!
Po chwili wiatr niemal zupełnie ustaje. Przebieram powieki i rozglądam się dookoła. Całą krainę pokrywa gruba warstwa śniegu i lodu, a my znajdujemy się na swego rodzaju górze lodowej, u stóp ogromnego, śnieżnego zamczyska. Tonny cicho gwiżdże pod nosem.
- Nieźle się staruszek urządził.
- Nie czas na żarty, Stark - ucisza go Rogers i robi krok do przodu, zapadając się w śniegu po pas.
- Ktoś tu ostatnio przytył - mówi cicho Burton, przez co dostaje od Natashy w twarz.
- Uspokujcie się - warczy Thor i staje przodem do nich. - Nasza misja jest więcej warta niż wasze śmiertelne żywoty.
- I znów się zaczyna - wzdycha Tonny. - Słuchaj, stary. Słyszałeś kiedyś o czymś takim jak kompleks wyższości? 
- Chyba się od ciebie zaraził - komentuje Banner.
Kiedy kłótnia rozkręca się na dobre, w mojej głowie rozlega się cichy głosik...
- Chodź... Jestem tutaj... Chodź...
Głos wydaje się kojący, jakby znajomy. Nie zważając na resztę grupy zaczynam iść przed siebie. Ten ogromny zamek... On mnie wzywa.
Wpatruję się w ogromne drzwi, które blokują przejście. Delikatnie muskam je palcami prawej dłoni. Po chwili otwierają się z głośnym skrzypnięciem.
- Elsa! 
Z transu wyrywa mnie krzyk Jack'a. Odwracam się w jego stronę. Leci do mnie i coś krzyczy. Nie słyszę jednak co. 
Wtedy się zaczyna. Z ogromnych wież zamkowych zeskakują Lodowe Olbrzymy. Są trzy razy większe od przeciętnego człowieka, ich ślepia jarzą się czerwonym blaskiem.
- Uciekaj! - wrzeszczy Loki, biegnąc w moją stronę. Nagle jeden z olbrzymów chwyta boga i rzuca nim o ścianę.
- Nie! - z mojego gardła wydobywa się niemy krzyk. Biegnę w stronę nieprzytomnego ciała Lokiego, do którego po chwili dołącza również Jack.
- Jack - szepczę i upadam na kolana koło niego. Chłopak jęczy z bólu, kiedy próbuje się podnieść. 
Rozglądam się dookoła, a w moim sercu rozprzestrzenia się panika. Hulk z trudem stawia opór dwóm napastnikom, Thor stara się pomóc Tonnemu utrzymać ich z dała od leżących obok siebie Natashy i Steve'a.
- Dlaczego? - pytam cicho, a po moim policzku spływa łza. - Dlaczego wszyscy...
Z zamczyska wychodzi król. Jego lodowa korona przywodzi na myśl stalagmit, a niebieska skóra lekko się lśni. Kiedy natrafia na mnie wzrokiem, jego popękane wargi wyginają się w czymś na kształt uśmiechu.
- Nareszcie wróciłaś - jego głos jest chłodny i nieprzyjemny. - Witaj w domu, córko...

-------------------------------------------
Przepraszam was za tak długą zwłokę, ale z wakacji trzeba korzystać :D
Poza tym zaczęłam z przyjaciolką (xD) pisać bloga o anime i jeszcze go rozkręcamy. W każdym razie niedługo pojawi się następny rozdział :)