Muzyka

wtorek, 22 grudnia 2015

Nowy początek. Rozdział 1

- Jack! Jack, do jasnej cholery, wstawaj!
Chłopak leniwie uchyla zaspane powieki i rozgląda się dookoła. Nadal siedział w swoim biurze z twarzą przyciśniętą do dokumentów, dotyczących różnych przelewów, kradzieży czy oszustw. Nad miastem unosi się już słońce, ciesząc wszystkich swoim blaskiem. Nagle rozlega się ponowne walenie do drzwi.
- Jak zaraz nie wyjdziesz, to przysięgam, że skopię ci dupę!
Głos wściekłej Roszpunki do reszty go rozbudził. Jack przeciąga się i odchodzi od biurka, by wyjść z pokoju. Na korytarzu zastaje rozwścieczoną blondynkę, która raczej nie jest zachwycona jego pół przytomnym spojrzeniem.
- Za dziesięć minut nasza grupa ma trening. Mógłbyś choć trochę przejąć się nadchodzącym festiwalem i pomóc swojej drużynie.
Chłopak wzdycha. Na Regalo co roku organizowany jest festiwal Złotych Wieków. W jego trakcie ma miejsce turniej, do którego zgłaszać się mogą kilkuosobowe grupy. Członkowie drużyny, która wygra, mogą złożyć jedno życzenie (realne życzenie) do głowy rodziny Arcan, które musi zostać spełnione. Jack chyba jest jedynym, któremu na tym nie zależy. Drapie się po głowie prawą dłonią, na której widnieje znak XVIII karty - Księżyca. 
- Dobra, niech wam będzie - daje w końcu za wygraną i podnosi wzrok na Roszpunkę. - To gdzie mamy ten trening?

Po całej posiadłości biegają najróżniejsze osoby. Posiadacze Arcan przygotowują się do swoich treningów, a służba posłusznie pomaga im w przygotowaniach. Jack ziewa kilka razy, zanim we dwójkę docierają do drzwi, prowadzących na salę treningową. Roszpunka pewnie wchodzi do środka.
- Udało mi się go obudzić! - krzyczy na wstępie i dołącza do pozostałych. W sali znajdują się już pozostali członkowie grupy. Białowłosy patrzy na każdego z nich po kolei. Po lewej stronie stoi Elsa. Nieco poniżej jej szyi widnieje znak XVII Arcany, Gwiazdy. Daje ona moc panowania nad lodem i śniegiem. Obok dziewczyny stoi Czkawka. Jego przydługawe włosy zasłaniają na jego karku znak II karty, Głupca, dzięki której chłopak może porozumiewać się ze zwierzętami. W pomieszczeniu sterującym salą, nieco powyżej ziemi, znajduje się Hiro, który zawarł kontrakt z VII kartą, Rydwanem. Daje ona umiejetność szablonowego ocenienia sytuacji i na jej podstawie ocenić szacowane powodzenie danej misji. Znak Rydwanu znajduje się na kostce chłopaka. Natomiast pod ścianą stoi Jasmina. Jej Arcana to Wisielec, XII karta w talii Tarota. Dzięki niej dziewczyna po zajrzeniu w czyjeś oczy może wyczytać całą przeszłość danej osoby. Nikt nie wie, gdzie znajduje się jej znak.
Jack wzdycha po raz kolejny.
- To co my mamy tak właściwie robić? 
- Jeśli nie masz zamiaru z nami trenować, może już dawno powinieneś był opuścić naszą drużynę - komentuje Jasmina z uśmiechem. - Flynn z chęcią zająłby twoje miejsce.
Chłopak nachmurza się.
- Ale tu jestem, co nie? Doceń to, do cholery.
- Za dużo przeklinasz - stwierdza z niesmakiem Elsa.
- A ty za dużo się czepiasz.
- Dosyć! - w sali rozlega się gniewny głos Hiro. - Jeśli przyszliście tu pogadać, to może cała nasza drużyna nie ma żadnego sensu. Zaczynacie czy nie?
- Przypomnijcie mi, dlaczego to on zawsze nam rozkazuje - mamrocze Jack, ustawiając się w gotowości do ataku. - Przecież ma dopiero 14 lat!
- Ale jest 100 razy mądrzejszy od ciebie - śmieje się Jasmina i wyciąga zza pasa pojedynczy japoński miecz, katanę. - A teraz jazda z tym koksem!

Po skończonym treningu cała szóstka postanawia wybrać się do miasta. W inne dni nie mają zbyt dużo wolnego czasu, więc wykorzystują je, jak tylko mogą. W kawiarence spotykają 3 swoich przyjaciół: Flynn'a, Mavis oraz Astrid. Blondynka na widok Czkawki podnosi się z miejsca i rzuca się mu na szyję. Po krótkim przywitaniu wszyscy zajmują swoje miejsca.
- Słyszałam, że zamierzacie wziąć udział w turnieju - zaczyna rozmowę Mavis. - To niesamowite.
- A wy nie chcecie? - pyta zdziwiony Hiro. - Przecież macie duże szanse...
- No coś ty! Podobno mają się tu zjawić przedstawiciele wszystkich najodleglejszych krain. Wolę się nie mieszać w żadne konflikty z nimi.
- Jakie konflikty? To okazja, żeby zacieśnić więzi między nami wszystkimi - zauważa Elsa, a Jack lekko się do niej nachyla.
- Ja bym wolał pogłębić więzi z kimś innym.
Elsa rumieni się i odwraca wzrok, podczas gdy Jasmina podnosi się z miejsca.
- Muszę do łazienki - oznajmia nieśmiało i opuszcza towarzyszy. Korzystając z ich nieuwagi wymyka się na zewnątrz. Zimny wiatr smaga ją po twarzy kroplami deszczu, a księżyc daje przyjemną poświatę. Dziewczyna wzdycha ciężko. Nienawidzi przebywać w towarzystwie, szczególnie swoich rówieśników. Nigdy nie wie, co powiedzieć lub jak się zachować. Potrzebuje po prostu w tym momencie świeżego powietrza i chwili odpoczynku.
- Jesteś samotna - słyszy nagle tuż koło siebie. Zlękniona dziewczyna odskakuje w bok i ogląda się za siebie. Niedaleko niej stoi chłopak. Ma kruczoczarne włosy, a w niebieskich oczach czai się mrok. Lecz nie to zaniepokoiło ją najbardziej. Chłopak ma na połowie twarzy wycięty przerażający uśmiech, natomiast jego oczy nie mają powiek. Jasmina powstrzymuje się od krzyku i ucieczki. Nieznajomy podchodzi bliżej i zatrzymuje się kilka kroków od niej. Dziewczyna stara się wyczytać jego przeszłość, jednak bezskutecznie. To dziwne, bo jeszcze żaden umysł się jej nie oparł.
- Kim jesteś? - Jasmina stara się, by jej głos zabrzmiał zimno i twardo. Chłopak szerzej się uśmiecha.
- Na imię mam Jeff i jestem taki jak ty. Już niedługo to zrozumiesz. 
I nagle chłopak rozpływa się w ciemności.


Znaki niektórych Arcan:

Drużyna Jack'a:

sobota, 19 grudnia 2015

Nowy początek: Prolog

Legendy głoszą, że dawno temu Ziemia była podzielona na kilka oddzielnych krain, zwanych wtedy Wymiarami. Nikt nie wie, ile jest w nich prawdy. Ludzie raczej żyją bezpiecznie i w pokoju z innymi. Może różnią się pochodzeniem, kolorem skóry czy zainteresowaniami, ale są w większości przypadków przyjaźnie do siebie nastawieni. Nie ma wojen ani poważnych konfliktów. Oczywiście zdążają się kradzieże, nieliczne zabójstw czy podobne przypadki, ale nie zakłócają ogólnego spokoju. W każdym razie na jednym z kontynentów. Planeta dzieli się na dwa kontynenty. Na jednym wszyscy żyją w zgodzie i harmonii. Drugi natomiast jest odległy. Nikt nie widzi potrzeby, by się tam zapuszczać, więc nie wiadomo, co się kryje w jej odmętach. 
Nasza historia skupia się na pierwszym z lądów. A konkretnie na jednym z portowych miast, Regalo. Ludzie żyją tam bez jakichkolwiek problemów, a to dlatego, że miasto to jest siedzibą niezwykłej rodziny. Każdy jej członek jest dość niezwykły. Jako rodzina nie są związani krwią, ale nie obchodzi ich to. Z wyjątkiem wspólnych relacji wiąże ich coś jeszcze. Członkowie rodziny posiadają swego rodzaju niezwykłe moce, zwane Arcanami. Wszyscy zyskali ją dzięki zawarciu kontraktu z jedną z kart Tarota. Większość zawiera z kartami fizyczny kontakt, niestety nie wszyscy go przeżywają. Moce wymagają niezłomnej woli i siły psychicznej. Tylko najsilniejsi potrafią połączyć się z wybraną kartą. Są jednak wyjątki od tej zasady. Drugim sposobem nabycia mocy karty jest urodzenie się z nią. Jest to jednak bardzo rzadkie zjawisko. 
W momencie pierwszego użycia danej mocy na ciele posiadacza Arcany pojawia się znak, odpowiadający danej karcie. Istnieją dwadzieścia dwie karty:
0 - Kapłanka,
I - Kapłan,
II - Głupiec,
III - Cesarzowa,
IV - Cesarz,
V - Mag,
VI - Kochankowie,
VII - Rydwan,
VIII - Sprawiedliwość,
IX - Eremita,
X - Koło Fortuny,
XI - Siła,
XII - Wisielec,
XIII - Śmierć,
XIV - Powściągliwość,
XV - Diabeł,
XVI - Wieża,
XVII - Gwiazda,
XVIII - Księżyc,
IXX - Słońce,
XX - Sąd Ostateczny,
XXI - Świat.
Po zawarciu kontraktu z kartą nie można go w żaden sposób rozwiązać, a znak Arcany może pojawić się w dowolnym miejscu na ciele.
Opanowanie mocy czy samo nauczenie się kontrolowania jej jest niezwykle trudne i wymaga lat ćwiczeń. Dlatego kontrakt zawiązuje się już w najmłodszych latach życia. Wszyscy są dla siebie nawzajem życzliwi i pomagają sobie. Jednak najważniejszym celem stworzenia "rodziny Arcan" jest ochrona mieszkańców miasta przed tymi najdrobniejszymi incydentami, jak kradzieże czy włamania. 
Na czele stoi głowa rodziny, Sindbad. On jako pierwszy zawarł kontrakt z kartą i założył tę rodzinę. Jego marzeniem było pomaganie innym i teraz może to osiągnąć, jednocześnie pomagając ludziom pomagać.
Wszyscy na całym kontynencie wiedzą, kim są członkowie rodziny Arcan. Pochodzą oni z różnych części lądu, mają inne charaktery, a niektórzy wręcz się nienawidzą, ale zawsze trzymają się razem.
I całe szczęście, bo niedługo ma zdążyć się coś, czego nikt się nie spodziewa...


Nad miastem wstaje kolejny piękny dzień. Mieszkańcy powoli opuszczają swoje domu i wolnym krokiem przechadzają się po ulicach. Między tymi zwykłymi ludźmi czają się jednak osoby niezwykłe. Na dachu jednego z domów siedzi białowłosy chłopak. Wystawia twarz do słońca i miło się uśmiecha. Na jego prawej dłoni widnieje dość skomplikowany znak.
- Jack!
Chłopak, jakby wyrwany z półsnu zerka za siebie. Kilka metrów za nim stoi blondwłosa dziewczyna z dość poważnym wyrazem twarzy. Chłopak wzdycha.
- Witaj, Elso. Mamy piękny dzień, nieprawdaż?
- Prawdaż, prawdaż, ale z tego, co wiem powinieneś teraz siedzieć w swoim gabinecie i wypełniać papiery, prawda?
Każdy w rodzinie Arcan jest przydzielony do jednej z czterech grup i ma swoje określone zadania. Jack jest dowódcą grupy odpowiedzialnej za ochronę ludności w mieście. Często musi przesiadywać w rezydencji, by rozwiązywać problemy papierkowe.
- Ja się do tego przecież nie nadaję - jęczy chłopak i znów zwraca się w stronę słońca. - Niech ktoś inny się tym zajmie.
- Wszyscy są czymś zajęci i nie mają czasu na wypełnianie twoich obowiązków - stwierdza rzeczowo Elsa i kieruje się ku krawędzi dachu. - Jeśli za chwilę nie stawiasz się w gabinecie, to osobiście naślę na ciebie Flynna, zrozumiano?
Chłopak lekko się wzdryga. Flynn posiada kontrakt z XIV kartą, Powściągliwością. Jego moc potrafi na jakiś zablokować używanie mocy Arcany przeciwnika. Jack ma moc karty XVIII - Księżyca. Potrafi panować nad wiatrem i unosić się wraz z nim. Gdyby miał być uwięziony przy ziemi przez kilka godzin, pewnie by nie wytrzymał.
- Tak jest, szefowo! - wykrzykuje w końcu i zlatuje z dachu, zostawiając Elsę samą. Jack mija port, a potem jeszcze kilka domów i kieruje się ku rozległemu wzgórzu, na którym mieści się stara rezydencja. Delikatnie ląduje przed wejściem i dziarsko wchodzi do środka. Czerwone dywany, obrazy olejne i wiele starych ozdób nadają tu klimat średniowiecznych czasów rycerskich. Chłopak zna na wylot każdy zakamarek tego domu i ma nadzieję, że nikogo nie spotka w drodze do gabinetu. Niestety na drodze staje mu Roszpunka.
- Znowu się wymknąłeś - rzuca, oskarżająco wyciągając palec w jego stronę. - Jesteś naprawdę niewiarygodny.
- Dzięki - uśmiecha się Jack, szybko wymija dziewczynę i zatrzaskuje za sobą drzwi gabinetu. Jest bezpieczny. W każdym razie tak myślał. Nie wiedział bowiem, że nad Regalo zaczęły się zbierać czarne chmury.

---------------------------------------
Oto nowy pomysł na historię Jelsy, podoba się? Nie musicie pamiętać kart, bo nie są szczególnie ważne xD Do zobaczenia w następnym rozdziale ;*

piątek, 18 grudnia 2015

Księga III, Rozdział IV (koniec)

Po przybyciu Aniołów cała sprawa mocno się skomplikowała. Kuru i Semi niemal rzuciły się z pazurami na Demony. Na całe szczęście Jack'owi udało się je powstrzymać. Teraz został problem zniszczenia Wymiarów. 
- Czy wy jesteście aż tak tępi? - pyta z niedowierzaniem Kuru, kiedy Kira wytłumaczyła im plan. - Przecież zniszczenie Wymiarów może...
- Wiemy, co to oznacza - przerywa jej Tarel i rozkłada się na ziemi. - Dlatego chcemy to zrobić. Uwolnić się. Być równi wobec innych. Sama nie powiesz, że tego nie chcesz.
Kuru zaciska wargi i odwraca wzrok.
- To, czego chcę, nie ma znaczenia...
- Ma! Ma i to ogromne! - wykrzykuje Kira i podchodzi do niej. - Wszyscy tego chcemy. Żyć w spokoju. Dlatego potrzebujemy ciebie. Jesteś księżniczką, prawda? Skoro tak, to musisz posiadać Szpon Światła.
Kuru kiwa głową.
- Owszem. Mam Szpon przy sobie. Ale wam go nie dam.
Zgodny jęk zawodu rozniósł się po niewielkiej polanie.
- Czemu? - pyta zrezygnowany Tarel. - Przecież...
- Nie dam wam go, dopóki nie odnajdziemy trzeciego artefaktu - wyjaśnia spokojnie Kuru. - Ty - zwraca się do Kiry - masz Piekielne Ostrze, zgadza się? Kiedy znajdziemy Oko Wieczności oddam wam Szpon. Wcześniej będę trzymała go przy sobie.
- Księżniczko - zaczyna z niezrozumieniem Semi, ale ta jej przerywa.
- Mimo wszystko oni mają rację. Wymiary nie są czymś dobrym. Tylko się dzielimy. Powinniśmy żyć w świecie bez tych ograniczeń. Zgadzasz się ze mną?
Semi milczy przez chwilę, ale w końcu podnosi wzrok na Kuru i lekko się uśmiecha.
- Chyba nie mam wyjścia, prawda?
- Ja też jestem na tak - stwierdza Jack, obejmując Elsę ramieniem. - Zrobię wszytko, byśmy mogli być razem. 
Mika prycha cicho i oddała się, kiedy narada zbliża się ku końcowi. Elsa odprowadza go smutnym spojrzeniem i podchodzi do Kiry.
- Gdzie może być trzeci artefakt?
- Tego nikt nie wie. Podobno przybysze z innej planety mają moc, by odnaleźć Oko Wieczności na Ziemi, ale nie wiem, gdzie ono jest. Musisz się skupić i spróbować je wyczuć.
Elsa lekko się spina pod naporem spojrzeń wszystkich zebranych. Zamyka jednak oczy i stara się sobie wyobrazić artefakt. Nie wie, jak on wygląda, więc zadanie nie jest proste. Nagle jednak w jej umyśle pojawia się obraz niewielkiego pola, która doskonale znała. Często tam uciekała jako dziecko. 
- Wiem, gdzie jest Oko - oznajmia rzeczowo.

Kiedy całą grupą docierają na miejsce, Jack wzdycha przeciągle.
- Mamy to wszystko rozkopać?
- Typowy umysł Aniołka - wzdycha Marss. - Jeśli tak ci się nudzi, to droga wolna. Kop, ile chcesz.
- Może najpierw zacznę od przekopania twojej twarzy, co?
- Proszę bardzo!
- Uspokójcie się - wrzeszczy Kira i stara się rozdzielić skaczącą sobie do gardła dwójkę.
W tym czasie Elsa zdążyła dojść do środka pola. Czuła, jak nieznana moc ją przyciąga. Jak szepcze coś.
I nagle z ziemi przed nią wyłania się niewielka świecąca kula. Elsa się na tym nie znała, ale żadne watpliwości nie wchodziły w grę - trzyma teraz w dłoniach Oko Wieczności.
- Znalazłam! - krzyczy uradowana w kierunku przyjaciół i biegnie w ich stronę.
- A ty chciałeś kopać - komentuje cicho Marss, na co dostaje kuksańca.
- Zaczynajmy!
Kira wyciąga z pochwy Piekielne Ostrze i kładzie je na ziemi. Kuru idzie za jej przykładem i wyjmuje Szpon. Nagle oba artefakty zaczynają drżeć i między nimi otwiera się niewielka czarna otchłań.
- Nie wpadnijcie tam - ostrzega Kira i patrzy wyczekująco na Elsę.
Królowa Arendelle wacha się. Czy na pewno dobrze robi? Może nie powinna... Po chwili dziewczyna czuje na ramieniu czyjąś dłoń.
- Jestem przy tobie - szepcze Jack i bierze ją za rękę.
Wspólnie wrzucają artefakt do otchłani.
Potem następuje ciemność.

środa, 2 grudnia 2015

Księga III, Rozdział III

Światło

- Jesteście strasznie irytujące - wzdycha Jack, kiedy jego towarzyszki po raz setny pytają go, jak jeszcze daleko do Arendelle. - Jak dojdziemy, to dojdziemy. Bezustanne pytania nie przybliżą nas do celu.
- Dlatego powinniśmy użyć skrzydeł - wzdycha Semi i wpatruje się w niebo z utęsknieniem. - Brakuje mi tego wiatru we włosach.
- Zgłupiałaś?! Jeśli gdzieś wokół kręcą się Demony, to bez trudu nas zauważą! Musimy być ostrożni - karci ją Kuru i zrównuje krok z Jack'iem. - Skąd znasz tamto miejsce?
- Ja... No cóż... - plącze Jack, a na jego twarzy wykwita rumieniec. - Tam mieszkała...
- Twoja miłość? - Semi uśmiecha się promiennie i podbiega do chłopaka, który spuszcza wzrok. - Miałeś tu swoją ukochaną?
- Można tak powiedzieć - mamrocze Jack i wtyka dłonie w kieszenie. - Ale to było za mojego poprzedniego życia. 
- Ale ona przecież może się odrodzić w Niebie - nie daje za wygraną Kuru. - Nie powinieneś...
- To niemożliwe!
Dziewczyny aż zatrzymują się z wrażenia i wpatrują w przyjaciela z przestrachem. Wcześniej nie zauważyły, że jego ciało drży.
- To nie możliwe, bo... ona nigdy się nie odrodzi.
- J-Jak to?
Jack stara się powstrzymać napływające do jego oczu łzy.
- Ona... nie jest z naszego świata. Pochodzi z innej planety, więc jeśli umrze, jej dusza odleci w kosmos. Starałem się sobie wmówić, że to nie była miłość, że to nie miało znaczenia. Ale tylko siebie samego oszukiwałem. Myślałem, że nie będzie tak bolało. Że jakoś to przetrwam. Teraz wiem, że to nigdy nie będzie możliwe.
Na chwilę nastaje pełna napięcia cisza. W końcu Kuru niepewnie kładzie dłoń na jego ramieniu.
- Zaprzeczanie swoim uczuciom nie jest dobre. Nie możesz się ich wypierać albo działać wbrew im. Miłość to jedyna siła, która przezwycięży dzielące nas kilometry. Tylko ona może przywrócić do życia, odmienić przyszłość albo chociaż wywołać uśmiech. Bez niej ludzie, Anioły czy Demony nie są nic warci. Bo przecież o to chodzi. Żyjemy dalej, by kochać. Wiem, że zawsze to wiedziałeś. Dlaczego się do tego nie przyznasz?
Jack milczy. Stara się zdobyć na odwagę, żeby wypowiedzieć słowa, które w sobie tłumi. Właśnie... Dlaczego to robi? Dlaczego zaprzecza samemu sobie?
- Ja... kocham ją. Chcę znów dotknąć jej skóry, poczuć jej delikatny zapach, zobaczyć uśmiech i usłyszeć jej...
W tym momencie ponad drzewami przechodzi echo krzyku. Wystarczy sekunda, by Jack zorientował się, czyj to głos.
- Elsa... - szepcze i nie zważając na konsekwencje wzbija się w powietrze, rozpościerając białe jak śnieg skrzydła. Już po chwili leci w stronę, skąd dobiegał krzyk. Jeśli coś jej się stało, nigdy sobie tego nie wybaczy...


Ziemia


Elsa ze zdenerwowaniem zaciera ręce. Doskonale wyczuwa napięcie między Miką a Demonami. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę z tego, że postąpiła mało delikatnie. 
- Miałaś się nie oddalać - warczy Mika i rzuca dziewczynie wściekłe spojrzenie. - Przecież oni mogli...
- Przestań truć, dziadku - wzdycha Tarel i opiera się o jedno z drzew. - Twoja księżniczka jest cała.
- Zdajesz sobie sprawę, co by zrobił Marshall, gdybym dopuścił się... - kontynuuje wampir, nie zważając na uwagę chłopaka, ale Elsa mu przerywa.
- Marceli cię przysłał? 
Blondyn niepewnie skina głową.
- Pan Lee jest wampirem, pochodzącym ze szlachetnego rodu i wysłał mnie tu, bym dopilnował...
- Uciszcie się dzieci - wzdycha Kira i podchodzi bliżej Elsy. - Jesteśmy tu w konkretnej sprawie i nie bardzo mamy czas na pogaduszki. Nasz plan jest prosty. Wymiary istnieją od początków świata, ale można się ich łatwo pozbyć. Wystarczy znaleźć trzy niezwykle ważne artefakty. Dwa z nich otworzą portal. Jeśli wrzucimy do niego trzeci z nich, portale przestaną istnieć.
- O jakich artefaktach mowa? - ożywia się do tej pory siedząca cicho Anna.
- Szpon Światła, Piekielne Ostrze oraz Oko Wieczności.
Niemal błyskawicznie Mika wyciąga swój miecz i przystawia go do gardła Kiry. 
- I myślisz, że ci na to pozwolę? - cedzi przez zęby. - Szansa na samo zniszczenie Wymiarów jest niewielka. W ten sposób możecie zniszczyć całą planetę.
- Jeśli chodzi o równość, warto zaryzykować - Marss wzrusza ramionami i kładzie się na trawie. - Poza tym twoje zdanie nie bardzo nas interesuje. Słyszeliśmy, że królowa Arendelle nie pochodzi z Ziemi i może nam pomóc w realizacji planu. 
- I wy myślicie, że....
- Czy po zniszczeniu Wymiarów, wszystkie Anioły i Demony będą mogły żyć wsród ludzi.
Mika wbija w Elsę zdziwione spojrzenie, ale nic nie mówi. W jej oczach płonie ogień, którego wcześniej nie widział. Kira jedynie skina głową. Królowa podnosi się z ziemi i zaciska pięści.
- Możecie na mnie liczyć. 

Mimo wielu burzliwych kłótni, Mika zgodził się towarzyszyć Elsie. Nadal nie ufa Demonom, ale zrobi wszystko, by nie zawieść Marcelego. W końcu miał bronić i służyć królowej. Noc nadchodzi szybko i wszyscy zbijają się w grupki. Kira, Tarel i Marss trzymają się z boku, cicho o czymś rozmawiając. Elsa natomiast oddaliła się nieco od obozowiska i po ciemku spaceruje po lesie. Jej umysł zaprzątają różne myśli. Czy Jack nadal gdzieś żyje? A jeśli tak, to czy po zniszczeniu Wymiarów będą mogli wspólnie żyć na nowym świecie?
Idąc szybko przed siebie, dziewczyna  nie zauważa urwiska. Nagle jej noga zawadza o kamień i Elsa z głośnym krzykiem leci w dół. Nie jest w stanie zareagować w żaden sposób. Jest sparaliżowana strachem. Zaciska oczy, czekając na uderzenie. Nic takiego jednak się nie dzieje. Dziewczyna czuje, jak czyjeś ramiona oplatają się wokół jej ramion i ochraniają ją przed upadkiem. Elsa już chce podziękować Mice za ratunek, kiedy słowa zamierają jej na ustach. Nawet w słabym blasku księżyca jest w stanie dostrzec delikatne rysy jego twarzy i blask w szaro-niebieskich oczach. Dziewczyn jest bliska kolejnego krzyku i gdyby tylko mogła, z pewnością zaczęłaby wrzeszczeć. 
- Jack... - udaje jej się wyszeptać, a po policzkach spływają jej kolejne łzy. - Masz skrzydła... Jesteś Aniołem? Czy ja umarłam?
Elsa ma rozmazany od łez wzrok, ale i tak umie wyczuć, że chłopak się uśmiecha. 
- Nie, nie umarłaś. Nie pozwolę ci mnie opuścić. Jeszcze nie teraz.

---------------------------------------
Hej :)
Mam nadzieję, że nadal tu jesteście, bo nie zamierzam porzucić Jelsy... W każdym razie nie w najbliższym czasie.
Rzecz w tym, że wpadłam niedawno (teraz) na zupełnie inny motyw historii. Wiem, że strasznie kręcę, jeśli chodzi o historię już teraz, ale po prostu mnie od środka ten pomysł niszczy xD 
Obecną historię dokończę, więc się nie bójcie i to przejście w inny świat będzie nawet spójne. Mam tylko ciekawy pomysł na coś zupełnie innego niż dotychczas i stąd moje pytanie: czy jesteście czymś takim zainteresowane?
Tymczasem do usłyszenia ;*