Jack, Kuru oraz Semi wolnym krokiem przechodzą po cienkiej krawędzi nad stromym urwiskiem - jedyną drogą do świata śmiertelników.
- Myślę, że byłbyś mokrą plamą - ucina krótko Semi i porusza się wolno naprzód.
- Zgadzam się z Semi - wtóruje jej Kuru. - Nie możemy tutaj używać skrzydeł, więc lepiej skup się na tym, co robisz.
- Tak jest, wasza wysokość - odpowiada ze złośliwym uśmieszkiem Jack. Kuru posyła mu jedynie ostrzegawcze spojrzenie. Nienawidzi, kiedy zwraca się do niej jak do księżniczki, którą z resztą jest.
- Uważaj, Frost - syczy, unikając ruchomego kamienia. - Jeden nieostrożny ruch i przez nieuwagę mogę cię zrzucić w przepaść.
Jack śmieje się cicho, ale nic więcej nie mówi, dopóki cali i zdrowi nie docierają do Granicy. Przed nimi rozpościerają się białe chmury, a dalej, pod nimi, pola i lasy.
- Co dalej? - pyta niespokojnie Semi, zerkając to na Kuru, to na Jack'a.
- Skaczemy - postanawia twardo księżniczka i robi krok w przód. Zanim Semi zdąży chwycić jej płaszcz, dziewczyna leci w dół.
- To mi się podoba! - wykrzykuje Jack i idzie w ślady przyjaciółki. Semi waha się najdłużej. Niepewnie przestępuje z nogi na nogę, aby w końcu z głośnym wrzaskiem wskoczyć w puch chmur.
- Żyję? Czy nie? Bo już sam nie wiem, co się ze mną dzieje.
Jack z uśmiechem podnosi się z ziemi. Stara się utrzymać na nogach, ale po chwili traci równowagę i znów ładuje na trawie.
- Nie sądzę, że skakanie z prosto z Nieba było dobrym pomysłem - jęczy Semi, wisząc na gałęzi jednego z drzew.
- Przynajmniej dostaliśmy się tutaj szybciej - zauważa Kuru, która na swoje nieszczęście wyładowała w niewielkim leśnym stawie. - Pytanie tylko, gdzie dokładnie jesteśmy.
- A bo ja wiem? - odpowiada Jack, nadal głupkowato się śmiejąc. - Wiem tylko, że strasznie chcę to powróżyć.
- Jak załatwimy, co mamy do załatwienia, to będziesz mógł walić twarzą w ziemię ile tylko dusza zapragnie - Kuru marszczy brwi. - Najpierw jednak musimy znaleźć Demony.
- Wiemy chociaż, gdzie ostatnio się pokazały? - wzdycha zrezygnowana Semi.
- W jakimś królestwie... Amerdele?
- Arendelle - automatycznie poprawia ją Jack i spuszcza wzrok.
- Wiesz, gdzie to jest?
- Tak... Ale wolałbym tam nie iść. To skomplikowane.
Kuru podchodzi do chłopaka i patrzy na niego gniewnie.
- Od tego zależy powodzenie misji. Musimy to zrobić. Jack, zaprowadź nas tam.
Chłopak zaciska dłonie w pięści. Elsa. Czy to możliwe, że zginęła? Że po tym wszystkim spotkał ją koniec z rąk Demonów? Ale co go to obchodzi! On już zrozumiał. Zrozumiał, że Elsa jest tylko człowiekiem, a nawet jeśli umrze, to nigdy nie będzie dane im się spotkać.
Jack zamyka powieki i przygryza wargę.
- Dobrze, zrobię to.
Ziemia
Elsa postanowiła przejść się po lesie nieco dalej niż zwykle. Miała już dość bezczynnego siedzenia, a spacer dobrze jej zrobi. Nie odchodzi jednak zbyt daleko obozu, kiedy słyszy w krzakach pękającą gałąź i przyciszone głosy. Dziewczyna z przestrachem wyczarowuje w swojej dłoni niewielki sopel. W ciągu tego czasu ukrywania się, zdążyła opanować większość sztuczek przy pomocy swojej mocy.
Elsa zbiera się w sobie i posuwa się do przodu, kiedy nagle zza drzew wychodzą trzy osoby, dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Na oko wszyscy nie mogą mieć więcej niż 19 lat.
- Zawsze musisz coś spaprać - wzdycha dziewczyna i wali jednego z chłopaków w głowę. Ten odskakuje z krzykiem.
- Nienawidzę kiedy to robisz - wyznaje i masuje bojące miejsce. W tym momencie wszyscy zwracają się w stronę Elsy. Dziewczyna uśmiecha się.
- To ty jesteś królową Arendelle, prawda?
- Czego chciecie? - przerywa jej wrogo nastawiona Elsa. - Kim jesteście?
- Mika pewnie zdążył cię nastawić przeciw nam, ale uwierz, że nie mamy złych zamiarów.
- Demony - szepcze Elsa i robi krok w tył. Jeden z chłopaków kręci głową z politowaniem.
- Mówiłem, że rozmowa nic nie da.
Dziewczyna marszczy brwi.
- To się jeszcze okaże. Ja jestem Kira. Ten, który oberwał, to Tarel. Ten drugi nazywa się Marss. Tak, jesteśmy Demonami, ale przynajmniej nas wysłuchaj...
- Czego chcecie? - pyta dalej Elsa, nie opuszczając broni.
- Jesteśmy tu, by...
- Nie wiem, czy to dobry pomysł - odzywa się Tarel, ale Marss błyskawicznie go ucisza.
Kira wzdycha i patrzy na Elsę z powagą.
- Chcemy raz na zawsze zniszczyć wszystkie Wymiary.
Aaaa....kiedyś spłoniesz w piekle za takie kończenie rozdziału xD. Zniszczyć wszystkie wymiary?! Powodzenia. Nie mogę się doczekać, aż Jack spotka się z Elsa. Bo spotkają się prawda?
OdpowiedzUsuńNo ja nwm, czy ja ją w Piekle chcę xD
UsuńRozdział zajebisty, a za to u mnie się nie ląduje xDD
Super rozdział. Jestem zachwycona. Jack pamięta o Elsie... I nadal ją kocha (chyba) ale to nie zmienia faktu, że on jest aniołem a ona zwykłym człowiekiem.(no nie takim zwykłym[ma nadzwyczajne zdolności]) Czasem myślę, że Jack jej nie kocha... Po tych słowach z poprzedniego rozdziału.
OdpowiedzUsuńWeny i pozdrawiam
Hmm.. zapowiada się ciekawie. Trochę za dużo postaci, ale może to dlatego że jestem przymulona. Tak czy siak postaram się śledzić twą twórczość i komentować co lepsze rozdziały. Masz fajną składnie :-)
OdpowiedzUsuńRoyal
Ps. Jeśli chcesz zajrzyj: nasze-prawdziwe-ja.blogspot.com . Byłoby mi miło :-)